Moja częstotliwość postów powala na kolana, ale niestety szał przygotowań ślubnych w pełni. Nie mam czasu jeść, nie mam czasu ćwiczyć, czasami nie mam czasu spać. Rozjazdy mnie dobijają - kocham swoje wielkie łóżko i kocham w nim spać opatulana kołdrą po czubek głowy. Ostatnio możliwość przespania się w ukochanych 4 m2 pościeli graniczy z cudem. Ale uwaga, uwaga! Wybraliśmy garnitur, zamówiliśmy obrączki. Już myślałam, że na ślubie założę pierścionek z automatu za 2 złote. Ale nie - złote cacka odbieramy 11 kwietnia, więc nie jest tak źle! A właśnie, przez to że nie mam czasu jeść (no do dobra nie mam apetytu - czas na przekąską może i by się znalazł) strasznie schudłam, suknia wisi na mnie jak na wieszaku. Przede mną jeszcze dwie przymiarki (najbliższa w kolejną środę) i będzie leżała jak ulał:)
Dzisiaj znowu jadę do Przemyśla, obgadać ostatecznie tort, odebrać zapowiedzi i ustalić rodzaj ciast. W środę nocka zarwana, bo wrócę do Lublina o 3 nad ranem, a w czwartek na 9 do pracy... wrrr. Chcę żeby było już po slubie, bo zamieszanie i brak normalengo rozkładu tygodnia mnie dobija.
Pomarudziłam, więc idę się pakować:)
Pudełeczka na drobny upominek dla gości weselnych:) 70 sztuk, ręcznie robione, siedziałam nad nimi cały dzień. Do środka planuję wsadzić po jednym Rafaello. Muszę tylko kupić fioletową wstążkę żeby przewiązać pudełeczka.
Pierwsza przymiarka sukni - wisi strasznie, trzeba ją dopasować. Jest piękna <3
Buzziaki!